2018/10/14

x Epilog


Żegnam się wraz z epilogiem. Żegnam się na chwilę, bo za jakiś czas zacznę kontynuację. Wymagać to będzie jednak czasu. Tak czy siak - wrócę. I liczę na opinie, przemyślenia, pomysły, wszystko co wam przychodzi do głowy po przeczytaniu zakończenia. Jestem tego wszystkiego bardzo ciekawa.

____________

„Dnia wczorajszego otworzono ponownie drzwi hotelu Roosevelt. Hotel ponownie przyjmuje gości. Policja udzieliła informacji i w końcu wyjaśniła powód zamknięcia. W słynnym budynku doszło do wypadku w windzie, podczas którego zginęły dwie osoby. Na miejscu pojawiła się policja, razem z detektywem, żeby zbadać, czy na pewno był to wypadek. Podczas śledztwa detektyw N.Morgan zaczął zachowywać się niepokojąco. Mężczyzna zaczął bredzić, tracił zmysły i negatywnie wpływał na gości hotelu. Policja twierdzi, że Morgan musiał zataić chorobę, a w trakcie pracy najwidoczniej zapomniał o braniu leków. Obecnie detektyw utracił pracę i został poddany leczeniu w jednej z klinik psychiatrycznych. Zatajenie jego choroby i jego utrata zdrowych zmysłów wydłużyła czas śledztwa.

Winda, która spowodowała wypadek, została zupełnie naprawiona, więc można bez strachu odwiedzić hotel i się w nim rozgościć. Co więcej, hotel po ponownym otwarciu zaprasza, proponując tańsze ceny i pyszną ofertę w menu restauracji, znajdującą się w budynku. Nie wahaj się i już dziś zadzwoń i zarezerwuj stolik, bądź pokój w jednym z najpiękniejszych hoteli, jakie proponuje Los Angeles. Hotel Roosevelt od lat szczyci się historią sięgającą do klasycznego, starego Hollywood i gwiazdorską listą gości, którzy niegdyś odwiedzili mury.”


Na jednej z stron porannej gazety widniał artykuł o gmachu, do którego nigdy już nie zamierzam wracać. Tekst ozdobiony był zdjęciem budynku i uśmiechniętych ludzi, wchodzących ochoczo do środka. Odetchnęłam głośno i ciężko. To jakiś absurd. Nie wierzę, że zamknęli Negana w jakimś psychiatryku. Nie chciałabym wiedzieć gdzie chcieliby wysłać mnie, gdyby nie fakt, że jestem w ciąży. Nie zdziwiłabym się gdyby byli w stanie pociągnąć za sznurki i mnie gdzieś odesłać. Postanowiłam jednak uciec i nie zamienić z policją nawet słowa. Wliczając w to Toma. Siedziałam teraz na lotnisku, czytając tą poranną gazetę i myślałam o momencie, w którym wsiadłam do taksówki, patrząc, jak mój stróż próbował gonić samochód. Serce mi się łamało i nie powstrzymałam łez. Płakałam całą drogę, przeklinając samą siebie. Powinnam była go chociaż przeprosić, ale też wiedziałam, że jeśli zacznę się żegnać, to on nie pozwoliłby mi odejść. Zamierzałam polecieć do domu, do Chicago. Niekoniecznie chciałam tam zostać, ale na pewno chciałam spotkać się z mamą i przyjaciółmi. Chciałam pozwolić sobie to wszystko odreagować. Chciałam płakać, krzyczeć i prosić, by ktoś inny podjął za mnie te wszystkie decyzje. Potrzebowałam przerwy, mając w myślach, że zapewne jeszcze tutaj wrócę. Otarłam policzki z łez ignorując spojrzenia ludzi dookoła. Po tych długich tygodniach nie przejmowałam się opinią innych. Wiedziałam, że obserwują mnie nie tylko ludzie, ale i dusze, które były wszędzie obecne. Nie pozostało mi nic innego jak je ignorować. Wzięłam swoją torbę i ruszyłam w stronę bramek.

*

— Chloe, moja droga, wszystko przebiegło jak zawsze. Puściliśmy jakąś historyjkę w media i ponownie jest spokój. Niczym się nie przejmuj — odezwał się. Rosły mężczyzna opierał się o ścianę na głównym komisariacie i z zaangażowaniem mówił do szczupłej, drobnej, ślicznej kobiety o miękkich rysach i delikatnej urodzie. Miała twarz anioła. Jasne oczy, przypominające lód i ciemne, brązowe kaskady włosów, opadające falami na ramiona. Krystalicznie czysta cera i usta idealnie podkreślone delikatną czerwienią.
— Wujku, ja nie rozumiem skąd są te problemy i naprawdę, przepraszam… — Chciała się tłumaczyć, kiedy mężczyzna jej przerwał.
— W porządku mała. Ja się tobą opiekuję, jesteś pod moim skrzydłem i co by się nie działo, to będę cię wspierał i chronił, okej? To nic wielkiego. To tylko kilka, małych kłamstw. Wierz mi, że choćby sąd dopuszcza się nieraz gorszych czynów. To twój biznes, twój budynek. Ja jestem tu po to, żeby ci z tym wszystkim pomóc. — Mrugnął do dziewczyny.
— Zawsze mam jakieś wyrzuty sumienia — mówiła.
— Niepotrzebnie — odpowiedział dość stanowczo. Ucinając temat. — Wiesz jak to działa. Wpuszczamy ludzi, patrzymy co się stanie i jak dzieje się niedobrze to zamykamy, a media się biją o informacje. Tym razem prezes nam słono zapłacił za te bajki jakie im sprzedałem. To co się dzieje pod stołem i za zamkniętymi drzwiami, to są to sprawy, które leżą na moich barkach, nie twoich, więc niczym się nie martw. Najważniejsze, że zarabiamy. Pieniądze pokryją wszystkie koszta jakie trzeba będzie teraz pokryć i jeszcze ci ponad połowa zostanie.
— Ja wiem, wiem, wujku, ale nie jestem przekonana, czy to wszystko to jest taki dobry pomysł.
— Chloe, drogie dziecko, albo się uczysz biznesu i będziesz obrotna jak twój ojciec, albo zginiesz. Słuchaj wujka. Mam doświadczenie i wiem co robię. Zarabiamy na tym. Wszystko w porządku — zapewniał, kiedy ja stałem pod drzwiami i podsłuchiwałem. Po całej sytuacji w hotelu i współpracą z swoim szefem na swojej komendzie, zdecydowałem się przenieść. Biorąc pod uwagę co przeżyłem i zobaczyłem, podjąłem decyzję, że ludzie z którymi pracowałem wcale nie chcieli służyć prawu. Większość była leniwa i niechętna do pracy, jak ten jeden, co siedział i grał w gry pod pokojem Eve. Żeby się przenieść, odesłano mnie do człowieka, który siedzi najwyżej w hierarchii miejscowej policji. Z rozmowy wywnioskowałem, że lenistwo i niechęć moich kolegów nie wniknęła z beznadziejnego charakteru i minięcia z powołaniem, ale była wynikiem rozkazu. Nie wiedziałem kim jest kobieta, nie znałem też za dobrze tego faceta. Jedyne co wiedziałem, to to, że jest wysoko postawiony, ma kontakty i pieniądze. Mogłem się domyślić, że za tym idzie władza, a ta, często jest nieczysta. Jak tylko dostanę parę podpisów, które pozwolą mi zmienić miejsce pracy, tak wtedy wezmę sobie parę tygodni wolnego. Znajdę Eveline, naprawię co zepsułem i zacznę jedną i tą samą rozmowę jeszcze raz, ale inaczej. A potem dojdę do tego co tutaj się dzieje. Znajdę też Negana. Możliwe, że miał rację, kiedy przeklinał na policję. Czy to możliwe, że sama głowa policji organizowała te morderstwa? Czy możliwe, że szef wszystkich szefów zarabiał na śmierci niewinnych ludzi? W mojej głowie pojawiało się pytanie za pytaniem.

*

Szedłem przed siebie, w ciszy, w pustce. Rozglądałem się w poszukiwaniu tego, za czym tak tęskniłem.
— Ryland? — zawołałem, co rozniosło się echem. — Ryland, jesteś tu?

______
Nelly

Wszystkim, którzy wytrwali od początku do końca bardzo, ale to bardzo dziękuję. Ta historia powstała z waszą pomocą. Dziękuję każdej osobie za wsparcie i dopytywanie się o kolejne rozdziały. Dziękuję za miłość, jaką obdarzyliście choćby Billa. Dziękuję samej sobie za motywację i regularność w pisaniu. 
Dodam jeszcze, że praktycznie całość została napisana, kiedy w zapętleniu słuchałam jednego utworu Oskara Schustera - Vleurgat. Utwór nadawał całości niepokojąco spokojnej aury.

Jeszcze raz dziękuję i ... do zobaczenia niedługo 👻